Wybrzeże Normandii - Od Étretat po Dieppe

Jak wiele naszych podróży, pomysł na tą wycieczkę powstał wraz z pojawieniem się tanich biletów lotniczych francuskiego Beauvais. Szkoda było nie wykorzystać okazji, szczególnie, że zazwyczaj ciężko o okazyjne oferty w sezonie wakacyjnym (sierpień) z gwarancją dobrej pogody.

Etretat 08.2017


Postanowiliśmy, trochę alternatywnie, nie jechać z Beauvais wprost do pełnego turystów Paryża,  tylko wypożyczonym samochodem skierować się do Chartres, które było małym marzeniem rodziców (o tym w osobnym wpisie) oraz poznać północne wybrzeże Francji, które wydaje mi się wciąż niedoceniane przez rodaków, a oprócz malowniczych krajobrazów i uroczych zakątków poszczycić się może bardzo ciekawą historią...

Przybliżona mapa naszej podróży na mapie górnej Normandii


Wybór padł na Górną Normandię znaną z przepięknych formacji skalnych okalających wybrzeże kanału La Manche. Nazwa Regionu pochodzi od przybyłych ze Skandynawii Normanów który początkowo grabili te rejony, by później się na nich osiedlić. Kraina po francusku nazywana Côte d'Albâtre, czyli wybrzeże alabastrowe, zawdzięcza swoją nazwę mlecznej barwie kredowych klifów, ciągnącym się ok. 100 km od Étretat po Dieppe właśnie. Plaże tutaj są zazwyczaj kamieniste.


Étretat to urocze niewielkie nabrzeżne miasteczko, jedna z najpopularniejszych destynacji turystycznych w Normandii i popularny cel weekendowych wypadów Paryżan, 2,5h drogi samochodem od stolicy Francji. Dostać się tam innym środkiem transportu jest raczej trudno, ponieważ nie ma tam linii kolejowej, a busy jadą na miejsce ok. 4h. Jadąc własnym autem, przygotujcie się na korki przy wjeździe do miasteczka oraz zapchane parkingi. Na szczęście w odległości ok 15sto minutowego spaceru od głównego deptaku i plaży, jest ogólnodostępny, niczym nie ograniczony parking/łąka, tam znajdzie się miejsce dla każdego turysty.

Główną atrakcją z której znane jest miasto są klify i formacje skalne. Najsłynniejszy z nich, Falaise d'Aval na skutek erozji przybrał kształt łuku podobnego do słonia zanurzającego trąbę w wodzie.


Etretat 08.2017
Etretat - Falaise d'Aval 08.2017
Uroki Étretat najlepiej poznawać niespiesznym spacerem. Idąc deptakiem dochodzimy do plaży i mamy standardowo dwie opcje: na lewo - łukowaty klif przypominający wspomnianego słonia lub w prawo  - w stronę kościoła na szczycie.
Poszliśmy w lewo.  Trasa widokowa, prowadząca od miasteczka przez szczyty klifów posiada wiele odnóg, punktów widokowych i dogodnych miejsc na piknik z widokiem. Lekki spacer, choć stopni do pokonania sporo zajmuje ok 2h. Dwa z najsłynniejszych klifów są widoczne z miasteczka (Falaise d'Amont oraz d'Aval), największy z nich wymaga już trochę dłuższego spaceru (La Manneporte).


Ciekawostką jest, że zaraz obok trasy spacerowej znajduje się pole do gry w golfa, które zdecydowanie podnosi rangę tego miejsca. Kto może grać w golfa z widokiem na normandzkie klify?! My tym razem nie skorzystaliśmy... 😄.
Etretat - fragment pola golfowego

Udając się wzdłuż wybrzeża w przeciwną stronę  dojdziemy do wzgórza na majestatycznie usadowionym kościołem - Chapelle Notre-Dame de la Garde. Niedaleko za kościołem znajduje się powiedziałbym, trochę niecodzienny obelisk za którym kryje się ciekawa historia.



W 1919 roku właściciel hotelu w Nowym Jorku, Raymond Orteig zaproponował nagrodę w wysokości 25.000$ (co dzisiaj oznaczałoby ok. 1,3 mln zł) dla pierwszych pilotów którym uda się pokonać Atlantyk bezpośrednim lotem.Ze względu na ograniczenia ówczesnej technologii, pierwsza próba została podjęta dopiero w roku 1927 przez dwóch francuskich weteranów I wojny światowej - François Coli oraz Charles'a Nungesser'a. Panowie wystartowali w Paryżu i zostali ostatni raz widziani na francuskiej ziemi w Étretat - właśnie w tym miejscu gdzie stoi dzisiaj monument. W Nowym Jorku zebrał się tłum dziesiątek tysięcy ludzi by być świadkiem tego historycznego wydarzenia... i samolot nigdy nie nadleciał. Co stało się z pilotami - do dziś nie wiadomo. Jest to jedna z największych nierozwiązanych zagadek awiacji. Niemniej nagroda została zdobyta, mniej niż 2 tygodnie później amerykanin Charles Lindbergh pokonał trasę przez atlantyk lecąc z Nowego Jorku do Paryża, a francuscy piloci mimo wszystko zyskali sympatię rodaków i ich historia została upamiętniona m.in. tym pomnikiem w Étretat który nosi imię samolotu w którym podjęli się swojej historycznej próby -L'Oiseau Blanc (po polsku: Biały Ptak).

Etretat - widok z klifu Falaise d'Aval na miasteczko i wschodni klif Falaise d'Amont

Podsumowując - naprawdę warto odwiedzić Étretat. Pomimo dużego zagęszczenia turystycznego, miasteczko ma swój urok, a fale atlantyku rozbijające się o alabastrowe klify skłaniają do refleksji i na długo pozostają w pamięci.

Fécamp był kolejnym punktem wycieczki na naszej drodze, trochę większym (20 tys. mieszkańców) i bardziej handlowym niż turystycznym. Historia miasta nieprzerwanie związana jest z rybołówstwem oraz tamtejszym portem o którym pierwsze wzmianki pochodziły już z XI wieku.


Po tym jak oczy nasyciły się pięknymi widokami w Etretat przyszła pora na zaspokojenie bardziej podstawowych potrzeb. Nauczeni doświadczeniem by lepiej rozejrzeć się za dobrą restauracją poza głównymi szlakami turystycznymi, z  niezastąpionym tripadvisor'em znaleźliśmy 'La Cave du Salut' gdzie za 15€ na osobę można było zjeść danie główne i przystawki składające się z tutejszych świeżutkich ryb i owoców morza. Pierwszy raz mieliśmy okazję jeść ślimaki i mimo, że nie wyglądają zbyt apetycznie były przepyszne!


Główną atrakcją miasta jest pałac Benedyktynów - zdumiewająca architektura z zewnątrz a w środku możliwość poznania kunsztu wytwarzania benedyktyńskiego likieru oraz jego degustacji. W Palais de la Bénédictine napotkamy aromat 27 ziół które są używane do produkcji tego trunku. Przepis zaginął w mrokach dziejów ale został ponownie odkryty przez Aleksandre'a Legrande w XIX wieku. Tutejszy likier, zwany Benedyktynką, ma bursztynową barwę oraz słodki, miodowy posmak.



Sassetot-le-Mauconduit jest niewielką wioską usadowioną niedaleko wybrzeża, do której trafiliśmy niejako przypadkiem ponieważ tam znaleźliśmy niedrogi nocleg na campingu przez Airbnb. Postanowiliśmyjednak o niej wspomnieć bo okazała się wyjątkowo czarująca, z sielskimi krajobrazami i klimatem normandzkiej prowincji, tak odmienny od tego co znajdziemy w większych kurortach.







Okolicę najlepiej zwiedzać pieszo - spacer do wybrzeża, potem górą po klifach i powrót drugą z widocznych na poniższym zdjęciu dróg nie powinien zająć więcej niż 2 godziny.

© OpenStreetMap

Dieppe było ostatnim punktem na trasie naszej podróży po Normandii.  Można tu dojechać z Paryża, z przesiadką w Rouen pociągiem za mniej niż 30€. Znajdziemy tu szeroką linię nabrzeżną z rozbudowaną infrastrukturą turystyczną oraz malowniczy zamek górujący nad miastem. Dieppe zajmuje wyłom w kresowych klifach tworząc naturalny port, który przekształcił się z czasem w kurort.


Dzieje miasta możemy poznać odwiedzając wspomniany już zamek - Château-Musée, XV wieczny budynek znajduje się na wzgórzu na zachód od brzegu morza.W środku znajdziemy mapy, modele statków, zbiór wyrobów z kości słoniowej oraz obrazy z widokami modnego w XIX wieku kurortu.




Z Dieppe związana jest ciekawa historia, której nie znałem przed odwiedzeniem tego miejsca. Na początek intrygujące były wszechobecne w mieście kanadyjskie flagi. Dopiero po powrocie do domu wyczytałem, że Dieppe było miejscem przeprowadzenia pierwszego desantu aliantów w Europie, dwa lata przed D-Day z 1944 r. o którym uczyliśmy się wszyscy w szkole.



Żeby zrozumieć dokładnie motywy tej operacji, która przeszła do historii pod nazwą „Jubilee” musimy się cofnąć do roku 1942. Wojna była w decydującej fazie i największym zmartwieniem aliantów było to by związek radziecki wytrzymał silną ofensywę Niemców. Właśnie ze względu na naciski Stalina by jak najszybciej utworzyć front zachodni i poparcie tej inicjatywy przez Prezydenta Roosevelta, zaczął być opracowywany plan i organizowane środki do przeprowadzenia tej operacji.
W desancie wzięło udział ponad 6 tys żołnierzy, z czego 5 tysięcy z nich było Kanadyjczykami. Krótko po lądowaniu o świcie 19 sierpnia sytuacja wyglądała fatalnie - problemy z łącznością, przygotowanie Niemców którzy spodziewali się desantu i słabe zaplanowanie ataku spowodowało, że alianci po kilku godzinach zostali zmuszeni do ewakuacji. Większość z biorących udział w operacji żołnierzy zginęło lub dostało się do niewoli, stracono 30 czołgów i ponad 100 samolotów. Skutki operacji były katastrofalne i spowodowały wycofanie się aliantów z podobnych operacji przez następne dwa lata. Niemniej wiele lekcji zostało wyciągniętych z tej nieudanej próby lądowania w Dieppe i wykorzystanych przy lądowaniu w Normandii w roku 44 (Odbyło się ono dalej na zachód,w obszarze dolnej Normandii, gdzie można znaleźć wiele muzeów, bunkrów i pamiątek upamiętniających tamte dni). Wtedy to właśnie Kanadyjczycy oswobodzili miasto Dieppe wypierając z niego Niemców. To właśnie ze względu na te dwie operacje zapewnili sobie obecną do dziś wdzięczność mieszkańców Dieppe, czego wiele znaków widać na terenie miasta.



W samym mieście znajdziemy jeszcze klimatyczne stare miasto w francuskim stylu i kilka ładnych kościołów z których najbardziej okazałym jest Chapelle Notre Dame de Bonsecours (Swoją drogą zastanawia mnie dlaczego wszystkie kościoły w tym kraju mają w nazwie 'Notre Dame' 😊) oraz niewielki port pełen jachtów, także z pewnością warto pospacerować po mieście.

To na tyle jeżeli chodzi o nasz pierwszy wpis, wszelkie uwagi i komentarze mile widziane 😉

Komentarze

Popularne posty

Molde i droga atlantycka

Lanzarote - misja Mars